O przyjemności płynącej z remontowania i inne bajki

9/30/2021

Remont. Przyczyna wielu polskich urlopów. Choć może lepiej powiedzieć dni wolnych od pracy zawodowej, bo podczas urlopu remontowego można wypocząć równie intensywnie co podczas letniego wyjazdu z dziećmi. Trzeba tylko odjąć złocistą opaleniznę zdobytą podczas (nomen omen) budowania zamków z piasku. Po remoncie możesz raczej służyć znajomym za blendę. Przydasz się gdy zechcą pstryknąć sobie selfiaczka na insta. Taki remont z niewinnej letniej aktywności ukradkiem potrafi przeistoczyć się w styl życia i wpełznąć w każdy jego zakamarek. Powalić największych entuzjastów zmian. Wiem co mówię, bo od jakiegoś czasu zdobywam doświadczenie na tym polu.

Od trzech miesięcy siedzę po pachy w remoncie. Od trzech miesięcy ciągnących się niczym trzy lata. Trzech miesięcy pokazujących, że planowanie ślubu to była zwykła zabawa. Trzech miesięcy, w ciągu których:
a) cieszyłam się, że kupiliśmy mieszkanie do generalnego remontu i mogę zrobić w nim wszystko co chcę,
b) żałowałam, że kupiliśmy mieszkanie do generalnego remontu, bo sama nie wiem czego chcę,
c) chciałam sprzedać mieszkanie,
d) postanowiłam rozwieść się, zażądać spłaty mojej części i wyjechać jak najdalej,
e) zdecydowałam, że jednak za wcześnie na tak drastyczne kroki, zostanę i doprowadzę temat do końca.
I jeśli mam być szczera to nie przedstawiłam jeszcze pełnego wachlarza emocji, które towarzyszą mi od momentu zakupu. Być może przyjdzie na to czas. Tymczasem rozważmy pewną kwestię. Zdementujmy kłamstwa promowane przez telewizję, przez które wiele osób podejmuje błędne decyzje decydując się na odświeżenie mieszkania.


Tak, jeśli jeszcze się nie zorientowaliście, telewizja kłamie. Wywołuje błędne wrażenie, że wszystko jest możliwe, podczas gdy w życiu mało kiedy tak właśnie jest. I dlatego uważam, że programy, w których remonty odbywają się w tydzień powinny być zakazane. A już tym bardziej te, w których projekt spada z nieba lub powstaje w momencie wejścia ekipy budowlanej. Jeśli wy nadal w to wierzycie, przestańcie. Oszczędzicie sobie rozczarowań w przyszłości. Widzę w tym wszystkim spisek deweloperów, pośredników i firm budowlanych. Zachęcają do zmian, kuszą łatwością przeprowadzanych metamorfoz, wabią kolorami farb i tapet. Sami widzicie, że poszło im tak dobrze, że albo wszystko jest niedostępne, albo tak drogie, że budżet trzeba aktualizować zdecydowanie zbyt często.

Pierwszy lepszy przykład z życia. Idziesz do sklepu z drzwiami i pytasz o cenę, ale ciężko uznać odpowiedź jaką dostajesz za satysfakcjonującą. Nie wiesz jeszcze ile kosztują, ale już słyszysz, że producent planuje podwyżkę i że brakuje materiału więc czas oczekiwania to nawet osiem tygodni. To samo z podłogą. I z niektórymi meblami. I materiałami budowlanymi. Inna sprawa to możliwości techniczne. W tych wszystkich programach w jeden weekend zrobią demolkę, wygładzą, położą podłogi, wychuchają i ozdobią, podczas gdy ja spędziłam cały dwutygodniowy urlop na skuwaniu płytek pcv, które tworzyły fantazyjną posadzkę w całym mieszkaniu, dowiadując się po fakcie, że to co jest pod spodem nadal jest marną bazą dla mojej wymarzonej drewnianej podłogi. I tak w kółko. Cały maraton walk oczekiwań z rzeczywistością. 

Materiał na kolejne teksty zbiera się sam więc może jeszcze wrócę do tego tematu w przyszłości. Tymczasem pomału otrząsam się z oczekiwań, nabieram dystansu do mojej nowej rzeczywistości, firm budowlanych i telewizji, a także przyzwyczajam się do myśli, że być może zorganizuję wigilię we własnym mieszkaniu, ale najprędzej w przyszłym roku.

Trzymajcie kciuki, bądźcie czujni i nie dajcie się nabierać ;) Do następnego razu,

Kinga

Fot. 1 Nolan Issac, Unsplash

You Might Also Like

0 komentarze

zBLOGowani.pl