Tylko zieleń nas uratuje
8/03/2019
Nic nie zapowiadało, że w miniony weekend wystoję się tyle w korku. Nic poza moją mamą, która wspomniała, że u niej pada. Ale co to mógł być za deszcz, kiedy u nas upał wręcz utrudniał oddychanie? Przecież między Rybnikiem a Sosnowcem jest tylko godzinka drogi samochodem. Wystrojeni w okulary przeciwsłoneczne i krótkie spodenki pojechaliśmy więc na spotkanie z żywiołem, o którym nie mieliśmy pojęcia. Do czasu.
Chwilkę przed Katowicami wjechaliśmy w sam środek ulewy. Takiej, wobec której wycieraczki stawały się bezradne. Nawałnica, która przeszła przez Katowice i okoliczne miasta sprawiła, że centrum miasta, głównie drogi i parkingi, zmieniły się w rzeki i jeziora. Niektóre samochody stały w wodzie po szyby i nic nie dało się z tym zrobić. Kanalizacja deszczowa po prostu nie dawała rady, wyrzucając wodę ze studzienek na parkingu w Ikei niczym z fontann oraz zatrzymując ją m.in. w katowickim tunelu. Armagedon. Który pewnie powtórzy się jeszcze raz, bo nic nie wskazuje na to, żebyśmy mieli zmądrzeć.
No ale skąd ten wstęp?
Dlaczego mamy spodziewać się najgorszego i czy już powinniśmy szukać miejscówki na jakiejś współczesnej wersji Arki Noego? Cóż... w książkach, magazynach i na forach internetowych poświęconych miastom i dizajnowi huczy od opowieści o zmianach klimatu i naszym braku dbałości o przyrodę. Bezrefleksyjnie wycinamy stare drzewa, betonujemy trawniki oraz budujemy jeszcze więcej szerokich dróg, przyjaznych przede wszystkim samochodom. I choć wolałabym, żeby to nie była prawda, żyjemy w przekonaniu, że genialnym sposobem na rewitalizację miejskiego placu, jest jego wybrukowanie (tutaj piszę czym rewitalizacja powinna być). Omijamy później szerokim łukiem takie betonowe pustynie, marząc, żeby nie musieć przez nie przechodzić, nie mówiąc już nawet o konieczności poczekania na kogoś na ławce postawionej na takiej patelni. Natomiast kiedy na takim placu w czasie deszczu zbierze się woda... to stoi tak długo, aż wyniesiemy ją w swoich butach.
Tymczasem poza Polską...
...odkryto zieleń (odkryto ją również w niektórych miejscach Polski, lecz fakt ten nieco zabiera dramatyzm). Docenia się stare drzewa, autostrady zamienia się w linearne parki, a dachy z blachy zastępuje się dachami zielonymi (pokrytymi roślinnością). To nie wszystko! Żeby wspomóc kanalizację i uniknąć lokalnych podtopień spowodowanych nawałnicami, zakłada się ogrody deszczowe, a nawet parki zalewowe. Świetną inicjatywą są również łąki kwietne wysiewane zamiast zwyczajnych trawników. Odpowiednio dobrane rośliny pomagają zaabsorbować więcej wody i nie wymagają ciągłego podlewania. Tyle korzyści za jednym zamachem! I tylko trochę mi smutno, kiedy na moim własnym podwórku słyszę, że kolejny zielony skwerek, czy ławka w cieniu to tylko miejsca dla bezdomnych i lokalnych pijaczków. Najlepiej w ogóle wyrzucić z miasta wszystko co zachęca do odpoczynku. Nie idźmy w tą stronę. Zazieleniajmy, póki jeszcze nie jest za późno.
Do następnego razu,
Kinga
PS. Jeśli zaintrygowały was tematy związane z ogrodami deszczowymi i innymi sposobami na walkę ze zmianami klimatu, koniecznie zajrzyjcie TUTAJ. A jeśli zieleń nie może wam wyjść z głowy, zachęcam do lektury całego numeru Magazynu Miasta poświęconego zieleni. A później podajcie go dalej. Niech zieleń wykiełkuje w głowach wszystkich.
Fot. 1 Ryan Hafey, Unsplash
Fot. 2 Arisa Chattasa, Unsplash
Fot. 3 Nerea Martí Sesarino, Unsplash
0 komentarze