Dlaczego chcemy budować wszędzie i czemu warto to zmienić?
10/17/2018
Obliczono, że gdyby tak chcieć wykorzystać wszystkie tereny mieszkaniowe, które zostały wyznaczone w planach miejscowych, w Polsce mogłoby mieszkać 60 milionów osób. Mimo to, codziennie wpływają wnioski o wyznaczenie nowych terenów pod zabudowę mieszkaniową. Czyżby polityka 500+ przynosiła aż tak dobre rezultaty?
Legendy mówią, że plany miejscowe sporządzane są po to, aby uporządkować przestrzeń, a tym samym osiągnąć mityczny stan zwany ładem przestrzennym. I może nawet by tak było, o ile te plany w ogóle by powstawały lub - jeśli już powstają - były robione z głową. Problem w tym, że w Polsce one wyłącznie przeszkadzają i zawsze są zamachem na święte prawo własności. A jak moje, to wiadomo - mogę z tym robić co chcę. A chcę oczywiście działkę budowlaną. Zawsze i wszędzie. Choć nie zawsze jest to logiczne i uzasadnione. Dziś kolejny raz o tym dlaczego tak jest.
Kupiłeś działkę rolną? Uprawiaj cebulę!
Osobiście najbardziej nie lubię sytuacji, w których ktoś kupuje działkę wiedząc o tym, że ani plan miejscowy ani studium nie przewidują w tym miejscu zabudowy, a później wypisuje wnioski i ma ogromne pretensje, że nic w tej sprawie się nie dzieje. Nie sposób wytłumaczyć tego, że taki stan rzeczy nie wynika wyłącznie z kaprysu projektanta, ale wielu czynników, które wpływają na taką decyzję. Po przytoczeniu setnego argumentu czasem aż chce się powiedzieć: Kupiłeś z pełną świadomością działkę zieloną, na której nie można nic wybudować, a teraz chcesz z niej zrobić budowlaną? Sprytne, ale to Twój problem! Ja wiem, że każdy chce zaoszczędzić, ale heloł! Po coś wyznaczamy te tereny w planach!No właśnie, po co?
Bo przestrzeń jest ograniczona. Czyli nie możemy bezmyślnie zniszczyć każdego skrawka ziemi. Potrzebna jest także zieleń i przestrzenie niezabudowane. Poza tym co zostawmy coś dla naszych dzieci i wnuków, one też mają prawo coś zniszczyć.
Bo na uboczu wcale nie jest bezpieczniej. Zapominamy, że sąsiad jest lepszy od alarmu i zabezpieczeń antywłamaniowych. Jeśli społeczność sąsiedzka funkcjonuje dobrze, jest skuteczniejsza niż najwyższy płot. Poza tym płot nie podleje naszych roślin, kiedy wyjedziemy na wakacje ;) To oczywiście nie wszystkie zalety - gęstsza zabudowa to więcej sklepów, szkoła, przedszkole i fryzjer oraz drogi i transport publiczny.
Bo zależy nam na oszczędnościach. Kupując tanią działkę na odludziu tak naprawdę zapłacimy więcej. Za paliwo, za media i stracony czas. Na dodatek zapłacą za to też inni mieszkańcy. Dlaczego? Pisałam o tym TUTAJ.
Bo ustawa mówi, że nową zabudowę trzeba sytuować w pobliżu budynków już istniejących, tam gdzie są wykształcone ulice i istnieją drogi, a w drugiej kolejności tam gdzie zapewniony jest transport publiczny oraz infrastruktura techniczna. I to jest akurat mądre. Chociażby ze względu na poprzednie punkty.
Bo chcesz mieć drogę, szkołę i sklep, a tam gdzie jest mało mieszkańców nic z tych rzeczy nie powstanie. I już wszędzie będziesz dojeżdżać samochodem z napędem na cztery koła.
Są ludzie, którzy walczą o parki i tereny zielone i są ludzie, którzy walczą o tereny mieszkaniowe w każdym zakamarku miasta i wsi. I wierzcie mi albo nie, to tych drugich jest więcej. Zdecydowanie. Pobudki są oczywiste - pieniądze. Bo jak wiadomo, działka na której można budować jest więcej warta od działki, na której nie można tego zrobić. Tylko czy powinno budować się wszędzie? Są tysiące - a nawet jak się okazuje miliony działek, które w planach mają kolor brązowy (budowlanka), a nigdy nic na nich nie powstanie. Po co dodawać do tego kolejne? Czy naprawdę nigdy się nie nauczymy, że rozproszona zabudowa nie jest niczym dobrym i że wszyscy będziemy za to płacić?
Do następnego razu,
Kinga
Fot. 1: Nicolas van Leekwijck, Unsplash, fot. 2: Simon Wilkes, Unsplash
0 komentarze