City break w Poznaniu | co warto zobaczyć, gdzie zjeść, gdzie nocować, jak dojechać
10/22/2016
Na co dzień jesteśmy zabiegani. Spędzamy długie godziny w pracy czy na uczelni i marzymy tylko o spokojnym wieczorze albo wyspaniu się w weekend. To nie znaczy, że nie mamy ambitnych planów na każdy dzień. Oj mamy, ale.....wizja błogiego nicnierobienia po ciężkim dniu jest zbyt kusząca. I przecież zawsze jest "jutro". Taki leniwy wieczór każdemu jest czasem potrzebny, ale z własnego doświadczenia wiem, że leniwy cały weekend to już więcej szkody niż pożytku. Szczerze pomyślcie...jak taki "rozlazły" człowiek ma się stawić w poniedziałkowy poranek w pracy? Dużo lepiej jest coś jednak zaplanować na te dwa wyczekiwane dni, a najlepiej wybrać się w nowe miejsce.
Na taki spontaniczny city break wybrałam się w ostatni weekend sierpnia do Poznania. Pogoda była idealna, ciepło i słonecznie, ale to miasto ma wiele do zaoferowanie o każdej porze roku. Zawsze chciałam je odwiedzić, na własne oczy zobaczyć tak wychwalany Stary Browar oraz słynne koziołki, a także sprawdzić, czy poznański Stary Rynek przebije ten w moim ukochanym Wrocławiu? Zacznijmy jednak od początku, czyli sprawy podstawowe - transport i nocleg.
Jeśli jedziecie w grupie dobrym rozwiązaniem jest Bla Bla Car, przy okazji tej wycieczki korzystałam z tej opcji pierwszy raz. To całkiem zabawne i ciekawe doświadczenie, chociaż nie zdecydowałabym się na to podróżując w pojedynkę. Inne środki transportu, cóż Ameryki nie odkryję, oczywiście PolskiBus, pociągi i inne PKSy. Nocleg w Poznaniu wybrałam trochę w ciemno, dogodna cena i całkiem dobre opinie na booking.com. Padło na Blooms Boutique Hostel i okazało się, że był to bardzo dobry wybór. Przede wszystkim świetna lokalizacja, parę kroków od Starego Browaru i jakieś 10 minut spacerkiem od Starego Rynku. Poza tym dogodne ceny, wygodne łóżka, recepcja czynna 24h na dobę i możliwość darmowego korzystania z żelazka czy suszarki oraz kawy i herbaty.
Przejdźmy do zwiedzania. Najbardziej zależało mi na odwiedzinach Starego Browaru. Po pierwsze był to jeden z tematów poruszanych w mojej pracy magisterskiej. Po drugie chciałam sprawdzić, czy faktycznie jest "miejsce, gdzie życie spotyka się ze sztuką". Cóż....nie zawiodłam się! Budynek zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz robi niesamowite wrażenie. Na każdym kroku małe i całkiem duże dzieła sztuki. Mogę potwierdzić powyższe stwierdzenie, człowiek obcuje ze sztuką przy okazji robienia zakupów czy odwiedzin kawiarni. À propos kawiarni, kawa jakoś lepiej smakuje wypijana na Dziedzińcu Sztuki lub na tarasie z widokiem na pobliski park. Kolejny punkt to Stary Rynek. Nie pamiętam już ile okrążeń zrobiłam po Rynku podziwiając każdą z przepięknych kamienic, okazały Ratusz z koziołkami, kolorowe domki budnicze kojarzące się z bajkami Disneya oraz cztery fontanny w każdym rogu Rynku. Muszę przyznać, że jest jednak ciut ładniejszy od tego wrocławskiego. Następny przystanek to Jezioro Maltańskie. Strasznie zazdroszczę poznaniakom tego miejsca. Sam spacer wokół jeziora i zamoczenie nóg w wodzie w upalny dzień był fajną atrakcją. Dla bardziej wymagających (i z jakimkolwiek wyprzedzeniem planujących wyjazd) jest cały wachlarz możliwości. Termy Maltańskie, imprezy na torze regatowym, Nowe Zoo, zjazd rynnowy, park linowy, stok narciarski czy sztuczne lodowisko. Całkiem sporo prawda? Ostatnie miejsca, jakie odwiedziłam to klimatyczny Ostrów Tumski (żałuje, że nie mogłam zobaczyć go wieczorem) oraz jedna z makabrył Poznania, czyli Zamek Przemysła. Co tu dużo mówić, decydując się na odbudowę zamku (!) bez wystarczającej ilości informacji na temat jego wyglądu, wiesz, że coś poszło nie tak. Dla mnie to taki "straszak" miasta, mamy postarzaną cegłę, która wygląda delikatnie mówiąc źle, a także wieżę z tarasem widokowym, na który można wjechać windą (sic!). Jedyny plus, jaki znajduje to widok z wieży na Stare Miasto - może być naprawdę piękny.
Wróćmy do przyjemniejszych rzeczy. Coś dla zaspokojenia naszych kubków smakowych. Szczególnie Wam polecam dwa miejsca: Lavenda i Whiskey in the Jar. Pierwsze to restauracja z przepysznym i dogodnym cenowo jedzeniem (polecam makarony), urządzona w stylu prowansalskim z nowoczesnymi akcentami oraz serwująca najlepszą lemoniade, jaką kiedykolwiek piłam. Zapytałam oczywiście o przepis! Jest bardzo prosta: ogórek + syrop z mango lub świeży owoc + lód + woda, wszystko wrzucamy do blendera i voilà, lemoniada gotowa. Drugie miejsce to restauracja oferująca przede wszystkim wariacje na temat whiskey. Watermelon Jar i Honey Jar były rewelacyjne, nie tylko w smaku, ale i w wyglądzie. Jeśli będziecie mieli okazje spróbować, nie wahajcie się ani sekundy!
Poznań to bardzo różnorodne miasto. Z jednej strony Stare Miasto i doskonała rewitalizacja Starego Browaru, a z drugiej pełne atrakcji Jezioro Maltańskie. A to wszystko w samym centrum miasta! Przy okazji przygotowywania tego wpisu uświadomiłam sobie, jak wiele miejsc jeszcze pominęłam. Na pewno jeszcze tam wrócę! Poza tym sam wyjazd, mimo kilku niespodzianek w czasie podróży, był bardzo relaksujący i inspirujący. Zdecydowanie pozwolił mi naładować baterii i z nową, pozytywną energią ruszyć do realizacji kolejnych pomysłów i pokonać codzienną monotonię. Kto z Was był w Poznaniu? Jakie są wasze ulubione miejsca? Co polecacie?
Udanego weekendu, Angelika
0 komentarze